sobota, 5 lipca 2014

[01-06] ,,Tak dawno Cię nie widziałam''

       Harry wysiada ze swojego auta, zamykając drzwi i podchodzi z drugiej strony samochodu, aby otworzyć drzwi dla Darcy. Wystawia dziewczynce rękę, proponując jej tym gestem swoją pomoc, którą dziecko oczywiście przyjmuje.
- Dlaczego tu przyjechaliśmy?- pyta dziewczynka, uważnie rozglądając się po okolicy. Domy wybudowane wzdłuż głównej drogi, ogrodzone różnymi płotkami, dużo kolorowych kwiatów w ogródkach i przede wszystko dużo drzew i zieleni, co jest zupełnym przeciwieństwem Londynu. Powietrze jest czystsze, jest o wiele ciszej i okolica emanuje spokojem.
- Naprawdę lubie to miejsce- mówi Hazza, stając obok Darc. Chłopak przymyka powieki, a delikatny uśmiech błąka się po jego twarzy. Uwielbiał to miejsce, w sumie nie ma co się dziwić. Spędził tu swoje dzieciństwo, mieszkał tu również jako nastolatek. To tutaj uczył się jeździć na rowerze, tu po raz pierwszy zbierał siniki, tu gubił mleczne zęby. Ale nie spędził tu wyłącznie przykrych chwil. Tu po raz pierwszy odbywały się jego urodziny, pierwszy dzień w szkole i tu po raz pierwszy się zakochał. – Byłaś tu kiedyś?- zapytuje brązowookiej, wybudzając się z letargu, w którym wspominał czasy sprzed X-Factora.
- Nie- Darcy przecząco kiwa główką.- Ale mamusia pokazywała mi zdjęcia.
- Gdzie teraz jest twoja mamusia?- pyta Harry, podnosząc jedną brew do góry. Darcy jest u niego już trochę, a on jeszcze nigdy nie zapytał o miejsce pobytu  Joy, ani o miejsce zamieszkania obydwóch.
- Nie mogę ci powiedzieć.
- Dlaczego?- Harold wpatruje się zdezorientowanym wzrokiem w spokojną twarzyczkę brunetki.
- Czasami tajemnice są potrzebne. Mama tak twierdzi- wzrusza nieznacznie ramionami- chciałbyś oglądać bajkę, jeżeli wiedziałbyś, jak się ona skończy?
- A co jak się gubimy w tajemnicach?- i we własnym życiu; dodaje w myślach.
- Wtedy potrzebujemy kogoś, aby pomógł nam je rozwiązać. Głodna jestem- jak na potwierdzenie odzywa się brzuch Darc.
- Chodź- Styles łapie ją za rączkę i prowadzi w stronę wejścia do domu.
                     Stają przed drzwiami, gdy lokers naciska na dzwonek, a do ich uchu dopływa dźwięk dzwonka. Długo nie muszą czekać, a Anne Styles otwiera im drzwi. Na początku patrzy zdezorientowana na przybyłych gości, następnie przyciągając do siebie syna i pozostawiając na jego policzku soczystego całusa. Darcy podśmiewa się pod nosem na widok skwaszonej miny Harry’ego. 
- Tak dawno cię nie widziałam- poskarżyła się kobieta, ponownie ciągnąc Harry’ego do uścisku, w którym pokazuje mi swoje uczucia. Anne oczywiście bardzo cieszy się z sukcesów syna i wspiera go, jak tylko może, ale nadal jest matką, która strasznie tęskni za swoim synem. Nieważne czy ma on dwa lata, czy dwadzieścia.
- Mamo- Harold odkaszluje, chcąc zwrócić uwagę swojej rodzicielki.- To jest Darcy- wskazuje dłonią na dziewczynkę, która stoi z boku. Darc unosi lekko kącik swoich ust, co jest przeciwnością wszystkich uczuć w niej szalejących. Boi się, że matka jej ojca nie zaakceptuje jej.
- Dzień dobry- wita się nieśmiało dziewczynka. Harry przygląda się jej uważnie i stwierdza, że pod względem śmiałości różni się od Joy.
- Cześć, słoneczko- Anne kuca przy dziecku i wystawia w jego stronę rękę, która po chwili zostaje uściśnięta przez Darc.
- Mamo, słyszałam dzwonek i … o mój boże- Gemma zeskakuje z ostatniego schodka i szybkim krokiem kieruje się w stronę drzwi.- Hazz- rzuca się bratu na szyję.
- No hej, Gems- śmieję się chłopak, odwzajemniając mocny uścisk swojej starszej siostry- Udusisz mnie.
- Należy ci się- splata buntowniczo ręce na klatce piersiowej panna Styles, choć i tak widać delikatny uśmieszek majaczący na jej ustach.- Długo kazałeś nam na siebie czekać.
- Taka praca- wzruszył ramionami.
                       Często męczyło go, że tak mało czasu poświęca swojej rodzinie i tak rzadko się z nimi widuje. Na szczęście mamy XXI wiek oraz telefony komórkowe, Skype i inne komunikatory. Harry cieszył się, że jego rodzina rozumie go i pomaga w realizacji jego celów i marzeń. No bo kto w końcu budził go o 4 nad ranem, aby nie spóźnił się na swój casting do X-Factora? Jego mama. Kto truł mu dupę i motywował go, że jak jego występ okaże się klapą, nie będzie się do niego przyznawał przy ludziach? Jego kochana- i czasami wkurzająca- siostra. Jego ojczym, choć nie byli związani żadnymi wiązami krwi również był dla niego bardzo ważny. Dużo zawdzięczał swojej rodzinie, więc czuł się okropnie, zdając sobie sprawę, że Darcy nie miała takiej rodziny. Miała tylko matkę. Właśnie, Darcy!
- Gemma, to jest Darcy i jest moją…- nie dane mu jest skończenie tego zdanie, ponieważ wcześniej robi to Gems.
- Córka- uśmiecha się przyjaźnie w stronę dziewczynki, a Darc odwzajemnia ten gest tak, że teraz u dwóch dziewczyn w polikach widnieje łatwo zauważalny dołeczek.
- Skąd wiesz?- pyta nieco zdziwiony Harry, marszcząc czoło.
- Proszę cię- prycha starsza z rodzeństwa Styles, przechylając następnie głowę w lewo- Tylko ślepy nie zauważył by tego podobieństwa. O jeju, jestem ciocią!- wykrzykuje i podskakuje przy tym, wyraźnie się ciesząc.
- Czyli, że ja…- zaczyna zdanie Anne Styles, marszcząc swoje brwi w skupieniu.
- Jesteś babcią- Gemma dokańcza za swoją matkę, dając jej przy tym kuksańca w bok.
- A jak młodo przy tym wyglądasz- dodaje Harold, a widząc piorunujący wzrok rodzicielki, jego uśmiech staje się jeszcze szerszy.- To może wejdźmy do środka, bo jesteśmy bardzo głodni, prawda?- zwraca się do Darcy, która wciąż stoi u jego boku z mocno zaciśniętą ręką na jego, w uścisku.
- Mamy szarlotkę, chodź- oznajmia Gemma i prowadzi swoją bratanice do salonu.

- Musimy porozmawiać- słyszy głos swojej matki przy uchu i łatwo wyczuwa w nim lekko surowy ton.

 

******************************************************
Witam was moi drodzy w wakacje! Mamy już lipiec i... Że co?!? LIPIEC a ja nie dodałam nowego rozdziału od tak dawna! na stos ze mną! ;)

A tak na serio; PRZEPRASZAM was, nie mam żadnego usprawiedliwienia na swoje zachowanie.

Nie dość, że musieliście tyle czekać, to jeszcze  dodaję takie krótkie coś :/

Tak czy inaczej... wyrażajcie swoje opinie i do następnego! (pojawi się za 2 tygodnie, obiecuję!)


tutaj macie link do:
http://zamowienia-u-mw.blogspot.com/ -> mojej podstrony, gdzie można zamówić zwiastun na swojego bloga

https://www.youtube.com/channel/UCr5T1CBDsaOYLQlGL4I5rKA -> mój drugi kanał na YT, gdzie mozna znaleźć tłumaczenia piosenek



tt -> @mjut007 

niedziela, 11 maja 2014

[01-05] ,,My wyjeżdżamy, oboje''

            Zapraszam na kolejny rodział ;) Zostaw po sobie ślad xD

                Harry w towarzystwie El i Lou, oraz swojej córki chodzi od sklepu do sklepu w jednym największych centr handlowych w Londynie. Choć są tam od niedawna, to już sporo fanek poprosiło ich o zdjęcia, bądź autografy.
- Zajdźmy jeszcze tutaj- zarządza Eleanor i bierze za rączkę Darc. Dziewczyny wchodzą przodem do sklepu i po chwili znikają za wieszakami. Louis obładowany torbami z zakupami swojej dziewczyny siada na ławce, a zaraz dołącza do niego Hazza.
- Darcy jest niesamowita- uśmiecha się szeroko do przyjaciela.
- Jest całkiem okej- odpowiada Styles, wzruszając ramionami. Polubił tę dziewczynkę, ale czasami męczy go jej entuzjastyczne zachowanie. Jest miła, uśmiecha się, przytula go. Niby nic złego, ale dla Harry’ego jest to zupełna nowość, a ten chłopak nie lubi zmian w swoim życiu.
- Jesteś idiotą, mój drogi przyjacielu- Tomlinson kładzie loczkowi dłoń na ramieniu i wypowiada te słowa z poważną miną.
- Co? Dlaczego?- zdumiewa się zielonooki. Marszczy brwi tak, że na jego czole powstają pojedyncze zmarszczki.
- Bo masz przed sobą skarb, a go nie dostrzegasz- odpowiada Tommo, jakby była to najoczywistsza rzecz na świecie. Widząc jednak zdezorientowanie swojego towarzysza, postanawia wytłumaczyć mu to w inny sposób.- Czy odkąd pojawiła się Darcy byłeś w klubie?
- Nie- odpowiedź automatycznie wychodzi z ust bruneta
- Spożywałeś alkohol?
- Nie
- Ćpałeś?
- Nie
- Pieprzyłeś jakąś laskę?
- Nie
- I widzisz. Dzięki niej nie robisz już takich bezmyślnych rzeczy. Ona jest jak takie twoje światełko w tunelu, a ty jesteś ślepi, że nie potrafisz tego zauważyć.- wyjaśnia Lou z dumą, że udało mu się zaskoczyć lokersa.
- Poetycko- burczy pod nosem Hazz- Skąd u ciebie tak głębokie przemyślenia?
- Oglądałem ostatnio z El jakiś film psychologiczny.- wzrusza ramionami, wzrokiem przeszukując sklep w poszukiwaniu dziewczyn.- Podnoś swoje dupsko, Styles.
- Tylko nie dupsko!- sprzeciwia się Hazza- to jest seksowny tyłeczek- porusza zabawnie biodrami, a po chwili klepie się w tyłek.
- A potem się dziwimy skąd tyle Larry shippers.- wywraca teatralnie oczami Lou, śmiejąc się pod nosem z zachowania młodszego przyjaciela.

***

- Prosiłem cię tylko o jedno. Jedna rzecz, którą i tak musiałeś spieprzyć- Harry słucha kolejnego wykładu na temat swojego ‘karygodnego’ zachowania. Podczas ich pobytu w centrum handlowym jeden z tych szujowatych paparazzi zrobił im kilka zdjęć, co nie bardzo spodobało się zarządowi.
- Zluzuj majki, Paul- mówi, rozkładając się wygodniej na fotelu i poprawia komórkę przy uchu.
- To nie jest zabawne- ponownie słyszy zirytowany głos swojego menadżera- choć przez chwilę mógłbyś być odpowiedzialny?
- Zastanowię się- odpowiada zaczepnie lokers, uważnie przyglądając się lodówce, na której przyczepiony był rysunek Darcy. Na białej kartce znajdował się duży, biały dom, z wielkim ogrodem pełnym kolorowych kwiatów. Koło domu stał czarny, sporych rozmiarów samochód, który do złudzenia przypominał Range Rovera loczka. Usta Harry’ego rozciągnęły się z uśmiechu, który bez dwóch zdań był szczery. – Muszę kończyć i postaram się być grzeczny- mamrota do słuchawki, wciąż wpatrzony w arcydzieło stworzone małą rączką jego córki. Odkłada telefon na szafkę i wstaje, energicznym krokiem zmierzając do swojej garderoby. Wchodzi do jej wnętrza i wyszarpuję w środka dwie walizki.
- Wyjeżdżasz? – słyszy melodyjny głos Darc. Odwraca głowę w jej stronę i uśmiecha się szeroko, będąc jednocześnie dumnym ze swojego pomysłu.
- Nie. My wyjeżdżamy, oboje.- przygląda się ze reakcji brunetki.

***

                Część drogi mija im w ciszy. Darcy wpatrzona jest w krajobrazy, rozciągające się za oknem. Harry nie powiedział im, gdzie jadę, nie uchylił dla niej nawet rąbka tajemnicy. Jej powieki robią się coraz cięższe i powoli przegrywa ‘’walkę’’ z nadchodzącym snem.
Tymczasem Hazza beztrosko prowadzi samochód, ukradkiem zerkając w stronę brązowookiej dziewczynki. Delikatny uśmiech błąka się po jego twarzy, gdy widzi dziecko ze spokojną twarzyczką, lekko rozwartymi, malinowymi usteczkami i kilkoma loczkami, błąkającymi się po jej uroczej twarzyczce. Szczerze powiedziawszy Harry musi przyznać, że była śliczna, nawet bardzo. W przyszłości będzie miała wielu adoratorów- przemyka mu przez myśl, więc mimowolnie mocniej zaciska dłonie na kierownicy. Nie może znieść myśli, że jakiś typek może dotknąć tej małej istotki, a co dopiero jej skrzywdzić. Szkoda, ze nie wie, jak bardzo on potrafi ją skrzywdzić swoją obojętnością.
               Drugą, znacznie krótszą część spędzają na rozmowie. Dziewczynka wydaje się naprawdę inteligentna, a zarazem urocza, co jest lekko zadziwiające, biorąc pod uwagę jej wiek. Darcy pogłaśnia nieco muzykę, lecącą w samochodowego radia i nuci pod nosem jej melodię, dopóki nie słyszy bruneta, która śpiewa. Patrzy na niego swoimi wielkimi, kakaowymi oczami, które teraz święcą się od nagromadzonego w szczęścia. Dokańczają piosenkę wspólnie.

- Kiedyś stworzymy duet i nagramy płytę- wzdycha Harold, przeczesując dłonią swoje włosy. Do jego uszu dobiega dźwięk śmiechu Darcy. Porównuje go do tysiąca, a nawet miliona małych dzwoneczków, rozdzwonionych w tym samym czasie. Ma naprawdę piękny śmiech, zresztą Joy też miała. – Za chwile będziemy na miejscu.- wyjaśnia i skręca w lewą stronę, mijając znak ‘’Holmes Chapel’’. 


**********************************************************
Rozdział krótki, gdyż nie chciałam ponownie kazać wam czekać miesiąc ;)
A tak wgl to witam was, kochane! Jak życie?
mój status: w oczekiwaniu na wakacje xD

Jeśli przeczytałeś to skomentuj choć jednym słowem ;) Dla ciebie to nic trudnego, a dla mnie ogromna motywacja! 

piątek, 25 kwietnia 2014

[01-04] ,, Oczywiście, że mam pewność ''

     CZYTASZ=KOMENTUJESZ ;) 

          Harry stoi naprzeciwko Darcy, która przegląda zawartość swojego plecaka w poszukiwaniu odpowiedniego zestawu na wyjście. Mianowicie dziś jest ten dzień. Dzień, w którym Harry’emu przyjdzie się spotkać z Paulem i przedyskutować z menadżerem sprawę odnośnie pobytu Darc. Chce, aby dziewczynka zrobiła jak najlepsze wrażenie, ale nie uda jej się bez odpowiedniego przygotowania.
- Nie masz jakiejś sukienki?- pyta już trochę zniecierpliwiony Styles, krzyżując przy tym ręce na klatce piersiowej.
- Nie lubie sukieneczek- brązowooka marszczy nos.

*wspomnienie*
Szesnastoletni Harold siedzi na łóżku w pokoju Joy, bacznie obserwując poczynania swojej przyjaciółki.
- A może ta?- Joy przykłada do siebie granatową sukienkę w kwieciste wzory.
- Jest dobra- mruczy znudzony Harry, odbijając piłeczkę pingpongową o najbliższą ścianę.
- Jest beznadziejna- panna O’Donnel ciska materiałem sukienki w głąb szafy i wzdycha z frustracją.- Nienawidzę sukienek- syczy pod swoim nosem.
- To załóż spodnie- oznajmia Hazza, jakby to była najprostsza rzecz na świecie.
- To największa impreza w tym roku… eh. Zresztą nie zrozumiesz-dziewczyna marszczy nos i pociera palcami swoje skronie.
- Przypomnij mi, co ja tu robię?- lokers przewraca teatralnie oczami, napotykając morderczy wzrok swojej towarzyszki.- Za dwadzieścia minut musimy wychodzić- mówi, spoglądając na zegarek.
- No to może ta?- dziewczyna wskazuje na czerwoną sukienkę z mocnym wycięciem na plecach.
- Jest dobra- odpowiada jej znudzony Harold, przeczesując dłonią swoje niesforne loki.
- O wcześniejszych dwudziestu też powiedziałeś, że są dobre- burczy zdenerwowana Joy. Jak to możliwe, że ma szafę zapełnioną sukienkami, choć ich szczerze nienawidzi, ale nie potrafi żadnej wybrać?
- Bo wcześniejsze dwadzieścia były dobre- Hazza rozkłada się na łóżku panny O’Donnel, wkłada ręce pod głowę i ze skupieniem przygląda się brunetce.
- Mam!- krzyczy uradowana Joy, wymachując materiałem. Ściąga bawełnianą koszulkę przez głowę, zsuwa jeansowe spodenki i zupełnie nie przejmuje się, że paraduje z samej bieliźnie przed Harry’m. Zakłada czarny bralet, rozkloszowaną spódnice.
- Już ją mierzyłaś- spogląda na swoją przyjaciółkę zdezorientowanym wzorkiem szafirowooki. Panna O’Donnel wzrusza jedynie ramionami i niewinnie się uśmiecha.

            Po kilku minutach dyskusji odnośnie stroju, Darcy zakłada czarne rurki i różową bluzeczkę z wizerunkiem księżniczki. Obie strony są zadowolone, a to jest najważniejsze.
- Uczesałbyś mnie?- mała brunetka wydyma dolną wargę, robiąc przy tym proszącą minkę. Styles przewraca teatralnie oczami.
- Dlaczego nie zostawisz włosów rozpuszczonych?- pyta, poprawiając kaptur od swojej bluzy.
- Nie lubię swoich włosów. Kręcą się- wzdycha smutno dziecko, zerkając na swoje różowe baleriny.
- Jak można nie lubić loków?- zapytuję zdzwiony Harry.
- Są brzydkie- stwierdza jego córka, wzruszając ramionami. Dokładnie tak jak Joy- przelatuje przez myśli loczka.
- Wcale nie są brzydkie. Są boskie- kontrargumentuje Hazza, poprawiając swoje włosy przy lustrze.
- Twoje też są brzydkie- odpowiada mu Darc- nawet bardzo- robi zdegustowaną minę, marszcząc zabawnie nosek. Harry wpatruje się w nią zdumiony, ale jednocześnie rozbawiony.
- To jaką chcesz mieć tą fryzurę?
          
               Harry chwyta mała rączkę Darcy w swoją wielką, idąc z dziewczynką w kierunku windy. Z góry spogląda na włosy dziewczynki i stwierdza, że w domu wyglądały lepiej. Dziecko nie przejmuję się tym bałaganem na jej głowie, bowiem tę fryzurę zrobił jej tato, więc nie ważne jak będzie wyglądać, dla niej będzie wyjątkowa. Mimo, iż jest to niedokładny, krzywy warkocz, z którego wychodzą co poniektóre pasma brązowych kosmyków. Wchodzą do przestronnej windy i jadą na odpowiednie piętro. Gdy otwierają się drzwi, a oni wychodzą, Darcy mocniej zaciska place na dłoni Harry’ego. Boi się spotkania z Paul’em oraz tego, że jej nie zaakceptują pozostali przyjaciele jej ojca. Lokers wyczuwając jej strach, powinien ją pocieszyć, dodać otuchy, ale zamiast tego puszcza dłoń małej i wpuszcza ją pierwszą przez drzwi. Darc mimo chęci rozpłakania się, przełyka nerwowo ślinę i z uniesioną głową idzie dzielnie przez korytarz. Wchodzą do pomieszczenia, w którym znajduje się już reszta zespołu One Direction.

           Darcy dokładnie wygładza materiał swojej bluzeczki, aby tylko nie patrzeć na przyjaciół swojego ojca. Boi się, że gdy tylko na nich spojrzy, będą na nią krzyczeć i jej nienawidzić. W końcu jej osoba może zagrozić ich karierze, a mama zawsze jej mówiła, że gwiazdy to egoistyczni ludzie, którym zależy jedynie na sławie i pieniądzach. Oczywiście czasami ubierała to w inne słowa, ale przekaz był ten sam.
- Darcy- wykrzykuje entuzjastycznie Louis i wstaje, aby przytulić do siebie dziewczynkę.- Urosłaś słoneczko- uśmiecha się do niej uroczo.
- Cześć Louis- dziecko minimalnie się rozluźnia i wysila na delikatni uśmiech. Przygląda się twarzy Lou, zatrzymując się dłużej na jego oczach. Błękit z domieszką szarości skrywa w sobie niesamowitą głębie. Darc zawsze chciała mieć niebieskie lub zielone oczy. Ale jak to w życiu bywa, nie zawsze dostajemy to, co chcemy, więc brunetka jest posiadaczką brązowych tęczówek.
- Kochani- chłopak łapie brązowooką za rękę i prowadzi bliżej kanapy- To  jest Darcy.

                W czasie, gdy Darc miło spędza czas w towarzystwie chłopców, Harry siedzi na krześle obrotowym i słucha nudnego wykładu. Musi to, nie może tamtego. Wszystkie słowa wpuszcza jednym uchem, a wypuszcza drugim.
- Paul, zrozumiałem- podnosi ręce w geście kapitulacji- i dam sobie rade. Za miesiąc Darcy wyjeżdża, więc wszystko wróci do normy- mówi neutralnym głosem, wzruszając ramionami. W głębi chce, aby ten czas minął jak najszybciej.
- A jak ty sobie to wyobrażasz? Masz dopiero 23* lata, nie może się wydać, że już jesteś ojcem. Wiesz jak ludzie na to zareagują. Stracicie przez to…- menadżer nie zdąża dokończyć, bo przerywa mu Harold.
- To moje życie i nie obchodzi mnie jak ludzie zareagują- prycha pod nosem- A poza tym nikt nie musi wiedzieć, że ona jest moja córką.
- A masz pewność, że w ogóle jest twoją córką?- pytanie zbija zielonookiego z tropu.
- Oczywiście, że mam pewność- podnosi głos, który z łatwością dobiega do pozostałych. Drzwi się otwierają i staje w nich pozostała część zespołu.
- Co wy tu robicie?- pyta lekko wytrącony z równowagi Paul.
- Zaczekaj- oznajmia Niall i prowadzi Darcy obok Harry’ego.
- Teraz patrz- szczerzy się Liam. Wzrok Paula przechodzi z osoby loczka na dziewczynkę i tak kilka razy.
- Przynajmniej nie pokazujcie się publicznie przez jakiś czas- wzdycha zrezygnowany, kręcąc głową. Jeszcze raz patrzy na małą brunetkę, w której policzkach pojawiają się dołeczki, takie jak u Stylesa.
- Do widzenia, proszę pana- żegna się z nim dziecko, unosząc kąciki ust do góry.

              Harry podchodzi do Louisa, zostawiając swoją córkę za sobą, pod opieką Zayna i Nialla, którzy są wręcz zachwyceni dziewczynką.
- Masz jutro czas. Znaczy głównie to Eleanor- pyta przyjaciela.
- Mieliśmy spędzić czas w domu, ale zależy co proponujesz- Tomlinson odpowiada po krótkim zastanowieniu.

- Co powiecie na zakupy? Darcy potrzebuje kilku rzeczy.




***********************************************************
PRZEPRASZAM ZA TAKIE OPÓŹNIENIE! ponownie :(
Jestem do dupy, wiem ;( Tak bardzo mi głupio... 
To juz czwarty rozdział, jest coś o Joy (tak jak prosiliście) i reszta chłopaków.

Jak myślicie, co wydarzy się w przyszłym rozdziale? Czekam na wasze opinie! 

CZYTASZ=KOMENTUJESZ

piątek, 4 kwietnia 2014

[01-03] ,,Bociany i te sprawy''

     Chcesz być informowana? <KLIK>
Przepraszam za opóźnienie ;)


       

          Harry otwiera oczy, ale automatycznie je zamyka. Światło słoneczne wpada do jego mieszkanie przez niezasłonięte okno. Do jego nozdrzy dostaje się zapach jajecznicy, przez co jego ślinianki zaczynają dynamiczniej pracować. Siada na kanapie i rozgląda się po pomieszczeniu. Jak mogłem tu zasnąć?- myśli. Przeczesuje ręką włosy, choć na niewiele mu się to przydaję, ponieważ jego kasztanowe loki nadal pozostają w nieładzie. Wchodzi ospałym krokiem do kuchni i zamiera. Brązowowłosa dziewczynka dekoruje dwie porcje ciepłej jeszcze jajecznicy listkiem świeżej bazylii. Przeciera oczy ze zdumienia i zdaje sobie sprawę, że zupełnie zapomniał o obecności Darcy.
- Dzień dobry- wita się z nim dziewczynka promiennym uśmiechem, podchodząc i mocno wtulając się w jego ciało. Styles nie wykonuje żadnego ruchu, kompletnie zdziwiony postawą tej młodej osóbki. Mimowolnie leniwy uśmieszek wkrada się na jego usta i delikatnie zaplata swoje ręce wokół kruchego ciała swojej córki. – Chodź, zjemy śniadanie- Darc ciągnie go za rękę i prowadzi do stołu, następnie stawiając przed nim jego porcje.
          Dla Harry’ego to wielka odmiana. Rzadko je śniadania z kimś, zazwyczaj jego ’’nocne towarzyszki’’ wychodzą, zanim on się obudzi. Czasami przyjaciele z zespołu zostają na noc, ale ranny posiłek z nimi łatwiej by nazwać III wojną światową. Harold nazywa to III wojną śniadaniową, gdy musi po nich sprzątać. Chwyta widelec w dłoń, a potem zaczyna jeść.
- Ile ty masz właściwie lat?- zapytuję, zdając sobie sprawę, że nic nie wie o Darcy.
- Skończyłam sześć, ale mama mówi, że zachowuję się dojrzalej niż niejeden dorosły.- odpowiada dziecko o przenikliwie brązowych tęczówkach. Lokers zawsze sobie wyobrażał, że jego dziecko będzie mieć zielone oczy, zupełnie takie jak jego. No cóż, życie bez przerwy zaskakuje.
- Co ci jeszcze mama mówi?- pyta Harreh niby obojętnym tonem, ale tak naprawdę to strasznie ciekawi go osoba Joy.
- Że jestem mądra- dziewczynka marszczy uroczo nosek, co rozczula ‘obojętnego’ Stylesa.
- Po tacie- wypina dumnie pierś i porusza zabawnie brwiami.
- Niee.- Darcy przecząco kiwa główką- po mamie.
- Jesteś też bardzo ładna. To po tacie- komplementuje brunet.
- Też po mamie- chichocze wesoło dziecko.  
- To jaka jesteś po tacie?- Harry wzdycha zrezygnowany i oczekuje odpowiedzi od swojej towarzyszki.
- Mama twierdzi, że uparta- brązowowłosa wzrusza ramionami i wstaje od stołu, odkładając brudne naczynie do zmywarki.
          Lokowaty jest zaskoczony tym, że jak na sześciolatkę Darcy nie dość, że potrafi całkiem dobrze gotować, o ile zrobienie jajecznicy zalicza się do gotowania, a potem po sobie jeszcze posprzątać. Teraz rozumie, co Joy miała na myśli, że zachowuje się dojrzalej.
-Kto cię nauczył tak dobrze gotować?- pyta Harry, będący pod wrażaniem. Darcy uśmiecha się pod nosem dumna z siebie.
- Dylan- mała brunetka postanawia odpowiedzieć na pytanie jej towarzysza.- to przyjaciel mamy.- dopowiada.
,,Przyjaciel’’- prycha Harold pod nosem.
- Mama go nie kocha- postanawia się odezwać dziewczynka, gdy widzi mocno zamyślonego Stylesa. Brunet spogląda na nią zaskoczony, ale również wyczuwa ulgę wewnątrz siebie.
- Ustalmy pewne zasady- oznajmia Harry, gdy razem z córką zasiada ponownie przy stole.- Na jak długo mama cię wysłała?
- Na 30 dni- odpowiada dziewczynka, spuszczając przy tym głowę- potem znikam z twojego życia na zawsze- kontynuuje pewnie, choć w środku ma nadzieję, że tak się nie stanie. Że jej tato na to nie pozwoli. Że nie da jej odejść. Ale nic na to nie zapowiada, ponieważ Hazza jedynie kiwa głową na znak zgody. Darcy bacznie przygląda się każdemu ruchowi Stylesa. Potrafi dostrzec, że pod wpływem najmniejszego ruchu jego mięśnie są doskonale widoczne.
         Zielonooki podchodzi do szafki i wyciąga z niej paczkę cukierków. Wyjmuję z niej równe trzydzieści sztuk, nie mniej i nie więcej. Kładzie je przed dzieckiem.
- Codziennie zjesz jednego cukierka- oznajmia, wyraźnie ucieszony ze swojego pomysłu. Może po mnie trochę inteligencji też odziedziczyła?- zadaje sobie pytanie w myślach i automatycznie nasuwa mu się odpowiedź. NIE.
- A jak nie będę jadła, to dużej z tobą zostanę?- pyta z nadzieją dziewczynka, a jej oczy błyszczą tajemniczym blaskiem.
- To nie działa w tą stronę- wyjaśnia jej ojciec, dziwiąc się, że już po pierwszym dniu brunetka nie ma go dość. Po części schlebia mu to, ale również sprawia przykrość świadomość, że Darc może źle znieść ich rozłąkę.
          Hazza słyszy dzwonek do drzwi, więc zostawia na chwilę córeczkę, która grzecznie siedzi na kanapie i ogląda bliżej nieznaną Harry’emu bajkę. Podchodzi do drzwi i nie zaglądając przez Judasza, otwiera je. Dokładnie skanuje wzrokiem postać Louisa wraz z jego dziewczyną- Eleonor. Chłopak wita  przybyłych gości i zaprasza ich do salonu.
- Napijecie się czegoś?- pyta, jak na dobrego gospodarza przystało. Wysłuchuje uważnie odpowiedzi przyjaciela i jego dziewczyny, po czym kieruje się w stronę kuchni, aby przygotować napoje. Wkłada torebki z herbatą do kolorowych kubków i czeka, aż woda zacznie wrzeć.
- Fuuu!- słyszy radosny pisk Darc, więc idzie do salonu, aby sprawdzić co tam się dzieje. Brązowooka dziewczynka w loczkach stoi na środku pokoju i swoją małą rączką zakrywa oczy. Naprzeciwko stoi zdezorientowana para, która próbuje uspokoić oddechy po namiętnym pocałunku. Harry parska śmiechem, zupełnie nie przejmując się sytuacją.
- Widzę, że poznaliście już Darcy- oznajmia wciąż rozbawiony.- Darcy to jest Louis i Eleanor. Eleanor i Louis’ie to jest Darcy.
- Cześć- panna Calder uśmiecha się wesoło i podaje rękę dziewczynce. Za jej plecami Tomlinson mruczy jakieś powitanie. Córeczka Stylesa również odwzajemnia uśmiech.
- Możemy na słówko?- Lou ciągnie Stylesa za rękaw do kuchni, zostawiając swoją dziewczynę z Darcy w salonie. Harry wzdycha głęboko, ponieważ ma teorię co do pytań zadawanych przez najlepszego przyjaciela.
- Chcesz soku?- lokers rusza w kierunku lodówki, następnie wyjmuje z niej sok pomarańczowy i wlewa go do szklanki. Podaje ją Tommo, ale gdy tamten nie reaguje, sam zaczyna pić owocowy napój. Między mężczyznami panuję cisza i to najgorsza z możliwych, czyli niezręczna. – To o czym chciałeś porozmawiać?- pyta Harry, wkładając ręce do kieszeni swoich spodni. Jego towarzysz spogląda na niego jak na największego idiotę świata i lekko rozmasowuje skronie.
- Żartujesz sobie?- zapytuje Lou, unosząc lewą brew ku górze.- Kim jest to dziecko?
-To jest Darcy- odpowiada spokojnie Harry i w skupieniu przygląda się reakcji przyjaciela.
- To ja już wiem- prycha pod nosem Tomlinson- Skąd ona się tu wzięła i kim dla ciebie jest?
        Harry ze świstem wypuszcza powietrze i przez chwilę zastanawia się nad odpowiedzią. Przecież nie może ukrywać córki przez cały miesiąc, nieważne jak bardzo by chciał. Ale w końcu Louis to jego najlepszy przyjaciel, który bez względu na wszystko mu pomoże. Lokaty zaciska usta w wąską linie, obserwując jak Eleanor wraz z jego córeczką chichoczą wesoło w salonie. Na ten widok czuję nieznajome mu ciepło w okolicach klatki piersiowej i nieświadomie sam zaczyna się uśmiechać. Bierze głęboki  wdech i postanawia mówić.
- Darcy to moja córka- oznajmia ze spokojem w głosie, a potem spogląda w kierunku Tommo, który z trudem hamuje śmiech.
         Opamiętuje się dopiero, gdy zauważa Harry’ego skupionego na swoich myślach. Czyżby jego przyjaciel nie żartował? Nie, to nie możliwe. Znają się już długo, mówią sobie o wszystkim, więc Hazza nie mógłby ukryć tak istotny szczegół jak posiadanie dziecka.
- Ty nie żartujesz, prawda?- upewnia się, a Harold kiwa przecząco głową. Przez chwile analizuje zdobyte dotychczas informacje, ale jest ich za mało na ułożenie jakiejś spójnej całości. – Ale jak to możliwe?
- Nie będę ci teraz tłumaczył, skąd się biorą dzieci- odpowiada cierpko Styles.
- Taaa… bociany i te sprawy- Lou wzrusza niewinnie ramionami, po czym z zielonookim wybuchają radosnym śmiechem.- Kto jest jej matką?- męczy kolejnymi pytaniami BooBear.
- Joy.
- Ta Joy? Z Holmes Chapel? Brunetka, szczupła, gorąca?- Tommo wybałusza swoje niebieskoszare oczy. Nie raz słyszał opowiadania o Joy i o tym, jak okrutnie zostawiła zauroczonego Harry’ego, ale dopiero teraz rozumie, dlaczego to zrobiła. Choć nie podziela jej decyzji, to jest w stanie ją zrozumieć.
- Mam nadzieję, że gorąca to jestem ja albo ewentualnie ta herbata- włącza się do rozmowy panna Calder i chwyta w dłonie czarny kubek w kolorowe groszki, biorąc łyka parującego napoju.- To ja zmykam dokończyć nasz rysunek- wychodzi tanecznym krokiem z kuchni, ponownie zostawiając w niej Hazzę i Louis’a.  

- Paul się nieźle wkurzy- informuje Tomlinson i razem z loczkiem udają się do salonu, aby podziwiać talenty malarskie Darc i El.


****************************************************
Witam  was kochani ;)
Od razu wyjaśniam: TAK mam kalendarz
NIE zapomniałam o tym opowiadaniu i o was 

Ten miesiąc był, jest i będzie dla mnie cholernie trudny, więc mam nadzieję, że zrozumiecie i mimo wszystko zostaniecie ze mną ;) 

Co do rozdziało to jest dłuższy niż inne, ale mimo to wydaje mi się krótki...
Czekam na wasze opinie z niecierpliwością xD

Czytajcie, komentujcie i dodawajcie się do obserwatorów.

Luv ya! // Mała Wariatka lub @mjut007

piątek, 7 marca 2014

[01-02] ,, źle wypowiedziane słowo, może ją głęboko zranić’’

(*Kursywa to wspomnienia )

     Życie na każdym kroku nas zaskakuję. Harry Styles przekonał się osobiście o tym, gdy do jego mieszkania weszła siedmioletnia Darcy. Nie spodziewał się jej, zaskoczyła go. Dwudziestotrzylatek przygląda się jej badawczo, w czasie gdy ona swoim wzrokiem wodzi po nowoczesnym mieszkaniu, urządzonym w sposób minimalistyczny.
- Jestem głodna- odzywa się dziecięcym głosem dziewczyna i świdruje swoimi, mocno kakaowymi tęczówkami Harry’ego. Bruneta te oczy hipnotyzują. Stoi w miejscu, wręcz nieruchomo i wpatruje się w oczy dziecka, w których co chwile tańczą radosne ogniki.
- Ymmm… co mówiłaś?-pyta zdezorientowany szatyn, odrywając swój wzrok od niesamowitego ocienia mlecznej czekolady.
- Zrobisz mi coś do jedzenia?- Darcy niecierpliwi się. Brunet, choć zaskoczony śmiałością brunetki, kieruje swoje kroki w stronę kuchni. Z szafki wyciąga ciastka czekoladowe i stawia na stoliku.
- Ciastka? Czekolada w dużych ilościach jest niezdrowa- podśmiewa się pod nosem Darc, a na jej widok Hazza mimowolnie podnosi kąciki swoich ust.
- No dobra- chłopak łapie się nerwowo za kark- to na co masz ochotę, Darcy? Mam batoniki, żelki, chipsy… Co tu jeszcze jest?- przegląda zawartość swoich szafek.
- Masz płatki?- zapytuje dziecko, podnosząc badawczo prawą brew w górę.
- Myślę, że coś się znajdzie- mruga do niej i wsypuję do miseczki płatki zbożowe, zalewa je mlekiem i z łyżką w miseczce, stawia przed uroczą brunetką.- Smacznego!- uśmiecha się przyjaźnie, siadając naprzeciw dziewczynki. W jego głowie krążą miliony pytań, na które tak bardzo chciałby znaleźć odpowiedź. Na przykład co to dziecko robi w jego mieszkaniu o tej porze? Może jest dopiero około 5p.m., ale to nie pora na podróże dla małego dziecka. Niektórzy rodzice zdecydowanie nie powinni zostawać rodzicami- prycha w myślach Harry. Z letargu wyrywa go dźwięk talerza, odbijającego się o dno zlewu. To Darcy wkłada puste naczynie, a następnie ponownie siada naprzeciw zmęczonego od wrażeń dzisiejszego dnia Hazzy.
- Rodzice wiedzą gdzie jesteś?- pyta Styles troskliwie, z czułością spoglądając w jej stronę.
      Takie sytuacje jak ta pokazują, że nie jest z nim jeszcze tak źle. Że wbrew tym wszystkim negatywnym artykułom w prasie na jego temat posiada jeszcze uczucia. Oczywiście każdy posiada uczucia, ale nie każdy je pokazuje. Niektórzy ludzie uważają, że gdy pokazujesz uczucia innym, nie chowasz ich, jesteś słaby. Prawda jest zupełnie inna. Słabi ludzie nie chcąc się rozczarować, nie mając zamiaru, aby ktoś poznał ich słaby punkt, wolą ukrywać swoje wszystkie emocje w środku. No dobrze, ale co potem? Potem czekają tylko na sytuację, w której nie będą umieli się kontrolować i wybuchną. BUM! Wszystko to co próbowali zachować dla siebie, wyleci z podwójną siła i spowoduję straty.
- Tak.- odpowiada bez namysłu dziewczynka w brązowych loczkach.- Mam wysłała mnie na miesiąc do taty.
- A tato nie będzie się o ciebie martwił?- znów zadaje pytanie Harry, starając się przyjąć obojętny wyraz twarzy.
- Jestem u taty- wymrukuje cicho Darc, spuszczając przy tym małą główkę w dół i pozwalając, by brązowe loczki zakryły jej smutną twarzyczkę- ty jesteś moim tatą- mówi trochę głośniej. Bardzo boi się reakcji Harry’ego. Przecież to normalne, przyjechać do obcego miasta, do obcego apartamentu, do obcego człowieka i powiedzieć mu wprost: jesteś moim tatą. Nie, to wcale nie jest ani normalne, ani łatwe. Dziewczynka przełyka głośno ślinę i stara się oddychać równomiernie, by uspokoić chociaż odrobinę bicie swojego, małego serduszka. Podnosi z powrotem wzrok i napotyka zdziwione spojrzenie Stylesa, który tępo się w nią wpatruję z rozdziawionymi ustami.
- Ja nie mam córki.- wybucha głośnym śmiechem, który roznosi się echem po kuchni, przy okazji trafiając w uszy Darc i raniąc jej i tak już serce w nienajlepszej kondycji. – nie, ja nie mam córki- znów powtarza te słowa, jakby chcąc samemu się przekonać.
     Spodziewał się wszystkiego, dosłownie. Przypuszczał, że dziecko uciekło z domu, że się zgubiło. Wszystko, tylko nie to. Znów śmieje się, tym razem nerwowo. Darcy przewidziała, że taka sytuacja może mieć miejsce, więc podchodzi do swojej różowej walizeczki i wyciągna z niej teczkę. Wzdycha głośno, wypuszczając ze świstem powietrze z ust. Wędruje do kuchni i podaje ją Harry’emu, który dumie oparty o blat.
- Tu jest wszystko, co chciałbyś wiedzieć- podaje białą teczkę lokersowi, omijając jego wzorku. Chłopak bierze ją do ręki, ale nie otwierał. Stoi nadal zamyślony, czując się jakby wokół chmur. On sam, wokoło jedynie białe kłęby. Nic poza tym. Zagryza policzki o środka i w końcu decyduje się zajrzeć do wnętrza. Ma ogromną nadzieje, że przeczyta o zwykłej pomyłce, a w przyszłości będzie się z tej sytuacji śmiał. Jak to zwykle w życiu bywa, nie jest tak jak chcemy. Chłopak ponownie analizuje znaczenie czytanego tekstu. I znów, i znów. Najbardziej zaskakują go trzy słowa:
Matka: Joy O’Donnel
Jego duża Joy. Zgadza się, duża. Nie zważając na obecność Darcy obok, przenosi się wspomnieniami do tamtego czasu. On, ona i Holmes Chapel.
        Niespełna szesnastolatek z burzą loków na głowie w obecności niezwykle urodziwej brunetki leży na kocu, rozłożonym na wysokim wzgórzu. Ciepłe promienie słoneczne ogrzewają ich twarze. Razem obserwują rozpościerającą się panoramę małego miasteczka, którego oboje kochają całym sercem. A skoro mowa o miłości… Harry łapie delikatnie Joy za rękę, na co ona jakby automatycznie ją wyrywa i posyła mu przepraszające spojrzenie. Doskonale wie, co lokers do niej czuje i czuje się wręcz zaszczycona, że to właśnie ją- z tak wielu dziewczyn z jego otoczenie, a jest ich naprawdę mnóstwo- obdarowuje tym uczuciem. Ale przecież to tylko zauroczenie, prawda. Myśli, że prędzej czy później mu to przejdzie. Ma taką nadzieje.
- Przypominam ci, że jesteś moim najważniejszym gościem na jutrzejszej imprezie. Będziesz?- pyta po raz tysięczny już Hazza, chcąc to usłyszeć jeszcze raz z ust panny O’Donnel.
-Oczywiście, że będę- śmieje się serdecznie i czochra chłopaka po włosach, powodując na nich jeszcze większy nieład.- W końcu nie codziennie mój mały Harold kończy szesnaście lat- udaje, ze ociera łezkę wzruszenia. Styles widząc to uśmiecha się tak szeroko, że zazwyczaj i tak dobrze już widoczne wgłębienia w polikach, powiększają się. Ah, te urocze dołeczki, które Joy tak uwielbiała. Zresztą wszystko w nim uwielbiała. Jego charakter, poczucie humoru, usposobienie. To że zawsze był, gdy go potrzebowała. Śmiało może przyznać, że ma najwspanialszego przyjaciela na świecie! Mimo, że jest po między nimi rok różnicy, to dogadują wspaniale, wręcz rozumieją się bez słów.
 
       Joy, jak na siedemnastolatkę przystało, zachowuje się jak dziecko. Ściąga z głowy Harry’ego kapelusz i ucieka z nim jak najszybciej. Brunet momentalnie podnosi się z miejsca i biegnie za nią. Wiatr rozwiewa ich włosy we wszystkie strony świata, a ich melodyjne śmiechy roznoszą się echem po okolicy. Styles przyśpiesza kroku i znajduję się tuż za panną O’Donnel. Łapie ją w tali i jedną rękę przerzuca przez bark. Brązowooka wydobywa z siebie pisk zaskoczenia, który miesza się z ich radosnym śmiechem. Muszą zacząć przygotowania do imprezy urodzinowej Hazzy. Sami jeszcze nie wiedzą, że to co się na niej wydarzy, wywróci ich życie do góry nogami.

       Harry z uśmiechem na ustach spogląda na Darcy, która nerwowo bawi się palcami u swoich malutkich rączek. Ogólnie to cała jest malutka, drobna. Chłopakowi wydaję się, że każde źle wypowiedziane słowo, może ją głęboko zranić. Dziecko podnosi główkę i jej wzrok krzyżuję się ze wzorkiem zielonookiego. Te oczy. Te cudowne, czekoladowe oczy, które Styles tak uwielbiał. Oczy Joy O’Donnel.

*******************************************************
Już drugi rozdział, jeeeej ;D Nie mogę sie wręcz doczekać waszych opinii na jego temat. 
Wielkie dzięki za komentarze pod poprzednim rozdziałem i tyle wyświetleń: ponad 2000! Po prostu jedno wielkie WOW! 
Wspominałam już, jak bardzo was kocham? aaaaa ;*  

   CZYTAJCIE, KOMENTUJCIE, POLECAJCIE ;)



sobota, 22 lutego 2014

[01-01] ,Powiedziałbym, że dość urocza''

       Każdy weekend Harry’ego Stylesa wyglądał podobnie. Wyjście do klubu, wlanie w siebie sporej ilości alkoholu jest już rutyną dla młodego piosenkarza. Znajomi, alkohol, inne niebezpieczne dla zdrowia używki- to jego życie odkąd One Direction odnieśli imponujący sukces w świecie show-biznesu. Te wszystkie czynności dają szczęście i zapomnienie tylko przez chwilę.
        Dwudziestotrzyletni brunet otwiera zaspane oczy, ale po chwili je zamyka. W głowie mu się kręci i najchętniej nie wychodziłby ze swojego łóżka przez cały dzień, ale jego żołądek domaga się pożywienia. Brunet niechętnie wstaje i przeczesuje dłonią swoje loki. Nakłada na siebie popielate spodnie dresowe i kieruje się ślamazarnie do swojej kuchni. Pomieszczenie jest ogromne, zachowane w kolorze bieli, jedynie z czarno-czerwonymi dodatkami. Styles podchodzi do szafki, a której wyjmuje butelkę wody mineralnej oraz z innej już aspirynę. Zgadza się, kac nie daje mu żyć. Popija tabletkę wodą i otwiera lodówkę w poszukiwaniu czegoś do jedzenia. Jak na złość lodówka dosłownie świeci pustkami, a jedynie co się w niej znajduje to jajka. Z oczywistych powodów, brunet decyduje się na przygotowanie jajecznicy. Po niecałych dziesięciu minutach Lokers zajada się jajecznicą na kanapie w salonie, przy okazji oglądając mało interesujący go program. Jego komórka leżąca nieopodal zaczyna wydawać głośne dźwięki, przez co brunet jęknął. Niechętnie sięga po wibrujące urządzenie i przejeżdża palcem po jego ekranie.
-Słucham?- mruknął ochrypłym głosem, ale nie otrzymuje odpowiedzi. Czeka jeszcze chwilę, a później się rozłącza. Gdy po pulsującym bólu głowy nie ma już śladu, chłopak podnosi się ze skórzanej kanapy i zmierza w kierunku garderoby. Zakłada na siebie czarne rurki, biały T-shirt i czarny płaszcz. W korytarzyku wkłada na nogi jeszcze białe, krótkie converse i wychodzi z domu, uprzednio zamykając drzwi.
        Na ulicy łatwo go rozpoznają, mimo że na nosie jego spoczywają przyciemniane okulary. Chłopak w wymuszonym uśmiechem rozdaje autografy i pozuję do zdjęć z fanami. To nie tak, że tego nie lubi, nie. On to uwielbia. Uwielbia te uśmiechy, które wywołuje swoją osobą. Te piski i wsparcie, które dostają od swoich fanów, a które bardzo pomaga w niektórych chwilach. Harry jest po prostu inną osobą niż na początku tej całej przygody ze sławą. Idąc do X-Factora nigdy się nie spodziewał takiego obrotu spraw. Był zwykłym nastolatkiem, który dopiero wkraczał w świat dorosłości i odpowiedzialności, a po prostu chciał się bawić. Nadal chce, ale nie może sobie pozwolić na błędy. Jedno niewłaściwe zachowanie, a ludzie na całym świecie będą o tym wiedzieć. A przecież każdy jest człowiekiem i ma prawo do błędów, prawda? Mimo iż Styles chciał zachować prywatność, nie zawsze mu się to udaje.
        Z małym, nieplanowanym opóźnieniem wchodzi do supermarketu i łapie za koszyk. Chodząc między różnymi półkami, jego koszyk zapełnia się różnorodnymi produktami. Na koniec lokaty podchodzi do półki za słodyczami i  wybiera kilka paczek żelek i innych łakoci. Często odwiedzają go przyjaciele z zespołu, więc warto pod ręką mieć coś, co wesprze ich i tak już wzmocnione ADHD. Podchodzi do kasy i wykłada wszystkie produkty na taśmę. Przy płaceniu posyła jedynie kasjerce firmowy uśmieszek, a następnie obładowany zakupami wychodzi ze sklepu i wsiada do swojego czarnego Range Rovera. Włącza radio i odpala silnik. Jadąc, słyszy dobrze mu znaną piosenkę, a mianowicie Midnight Memories swojego zespołu. Na początku ją jedynie nuci, ale później już śpiewa. Można byłoby uznać, że Harry Styles jest narcystycznym człowiekiem. Nie, on po prostu doskonale zna swoją wartość i tego się trzyma.
         Chłopak wchodzi do swojego mieszkania i stawia siatki z zakupami na szafce w kuchni. Sam natomiast zdejmuje płaszcz i odwiesza go na wieszak. Jako, że jest niedziela, czyli dzień wolny spędza go siedząc przed telewizorem i zajadając chipsy paprykowe. Brunet regularnie ćwiczy na siłowni, więc bez problemu może sobie pozwolić na pochłanianie pustych kalorii. Znużony nieśmiesznym programem komediowym zamyka oczy i powoli przenosi się w objęcia Morfeusza. Zrywa się gwałtownie, gdy słyszy dźwięk domofonu. Mieszka w wielkim apartamentowcu również z innymi ludźmi, a boy pilnuję wejścia i informuje mieszkańców o nowo przybyłych gościach. Chłopak podnosi słuchawkę.
- Dzień dobry panie Styles. Jakaś panienka do pana- słyszy radosny głos Roba- pięćdziesięcioletniego pracownika, na co od razu na jego twarz wstępuje zadziorny uśmieszek. Ciekawe kto tym razem. Anabell, Madelaine a może Melanie. Harry jest świadomy jak działa na dziewczyny i perfidnie to wykorzystuje. Zazwyczaj kończyło się na wspólnej nocy i zapomnieniu, ale bywały również wyjątki drugiej wspólnej nocy, ale nigdy związku na dłuższy okres. Dla lokersa jest głupotą poświęcanie się dla jednej kobiety, gdy wokół było mnóstwo innych.
- Jaka ona jest?- pyta zainteresowany.
- Powiedziałbym, że dość urocza- śmieje się starszy mężczyzna. Urocza, czyli cicha i niepozorna, a takie Harry lubi. W dzień aniołek, w nocy diabełek.
- Niech ją pan wpuści- odzywa się zadowolony i szybko odkłada słuchawkę. Podchodzi do wielkiego lustra i dopracowuje elementy swojego wyglądu, a następnie spryskuje się ulubionymi perfumami.
         Podchodzi do drzwi tanecznym krokiem, ale po otworzeniu ich, mina mu rzednie. Nie widzi za nim nikogo, więc chce zamknąć drzwi, ale coś mu to uniemożliwia.

- Tutaj jestem- słyszy dziecięcy głosik i kuca, aby spojrzeć w twarz dziewczynce.- cześć, jestem Darcy.-przedstawia się dziecko i wystawia rękę w kierunku mocno zdziwionego Harry’ego. Zmieszany chłopak uściska delikatnie jej malutką dłoń, nie chcąc jej uszkodzić. Zanim wstaje na równe nogi Darcy wchodzi do jego mieszkanie i rozgląda się po nim.
- Rodzice nie wspominali ci, że nie wchodzi się do domów obcych ludzi?- pyta chłopak. Dziewczynka w odpowiedzi jedynie kiwa główką na ‘’nie’’.- Dobra, więc Darcy w czym mogę ci pomóc? Chcesz autograf? A może zdjęcie?- dziecko znów przecząco kiwa główką, na co jej loczki zabawnie podskakują- to co chcesz?

- Żebyś mnie pokochał- odpowiada nieśmiało Darc i wpatruje się swoimi wielkimi, czekoladowymi oczami w Harry’ego i uśmiecha się uroczo, a w jej polikach ukazują się dołeczki. 
-----------------------------------------------------------------------
 Oto i pierwszy rozdział tej historii! Jak widzicie będzie ona pisała z perspektywy osoby trzeciej, ale mam nadzieje, że wam się spodoba ;) 
Podoba się? Liczę na szczere komentarze i wasze opinie w postaci komentarzy ;D
EDIT: rozdziały będą dodawane najprawdopodobniej co dwa tygodnie! Jest to spowodowane tym, że nie chcę zaniedbywać mojego drugiego bloga :*
EDIT2: to nie jest wymarzony wygląd bloga, ale wciąż czekam na szablon
EDIT3: może to niektórym przypominać film, gdyż inspirowałam się trzema filmami ;)

Całusy, lovki, foreverki //Mała Wariatka



niedziela, 16 lutego 2014

Witam + zwiastun ;)

Witam was kochani na moim nowym blogu! Obejrzyjcie sobie zwiastun, aby bliżej zapoznać się z fabułą opowiadania. Czekam jeszcze na szablon ;)
Pozdrawiam// Mała Wariatka